Drugi bądź trzeci raz w historii istnienia mojego bloga decyduję się na napisanie notki w języku polskim. Dzięki temu będę mógł o wiele lepiej wyrazić moje opinie oraz (mam nadzieję) dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Muszę przyznać, że jeszcze rzadziej piszę post w dniu powrotu z trzydniowych zawodów (jeśli się nie mylę - pierwszy raz), jednak wzoruję się tutaj ewidentnie na Karolu Galiczu, ponieważ chciałbym jak najmniej rzeczy pominąć i poruszyć wszystkie frapujące mnie zagadnienia. A sytuacja (dokładniej: sytuacje), która miała miejsce w miniony weekend podczas
II rundy Klubowych Mistrzostw Polski, w mojej głowie się najzwyczajniej nie mieści.
Zacznę chronologicznie od sprintu. Teren i mapa zawodów dobrze znana przed zawodami, co na szczęście nie przeszkodziło organizatorom w ułożeniu ciekawych, SPRINTERSKICH (dzięki pominięciu części syfiasto-leśnej, którą byli nękani uczestnicy OOM kilka lat temu) tras. Świetnym posunięciem było również oznaczenie na mapie niemal wszystkich płotów jako te "nie do przejścia", dzięki czemu wariantowość wzrosła kilkukrotnie i główną trudnościa było nie przeskoczenie płotu, a wybór najwłaściwszej drogi do kolejnego PK - i o to chodzi! Czasy zwycięzców również w limicie, więc w kwestii nawigacyjno-biegowej nie można było się naprawdę do niczego przyczepić.
Niestety jest jeszcze aspekt fair play. Aspekt, którego przestrzegać winien każdy zawodnik z osobna, zaś nad którym generalnie winni czuwać sędziowie. Już w komunikacie technicznym dostępnym przed zawodami można było wyczytać, że podczas biegu sprinterskiego występować będą pola uprawne, których przekraczanie jest zabronione pod groźbą dyskwalifikacji. Miejsca te były naprawdę wyraźnie oznaczone na mapie (czerwonymi pionowymi kreskami). Na trasie zostali rozstawieni sędziowie (sędzia?), których zadaniem było spisywanie numerów zadowników łamiących powyższą regułę. Jestem jak najbardziej za takimi rozwiązaniami, ponieważ zasady są nie po to, żeby je łamać, ale właśnie i tylko po to, aby były przestrzegane. Do tej pory same plusy, prawda? Cóż, niestety od świetnych pomysłów do dobrego wykonania jeszcze długa droga. Z całą pewnościa na trasie znajdował się Sędzia Główny (później: SG), który skrzętnie zapisywał numery startowe osób później zdyskwalifikowanych. Mam jednak kilka zarzutów do pracy SG:
1 - dlaczego SG zmieniał co jakiś czas miejsce spisywania zawodników? Dlaczego Mietek przebiegający o 16:07 przez zakazane pole został zdyskwalifikowany, podczas gdy Jadwiga biegnąca tam kilka minut później uniknęła konsekwencji?
2 - dlaczego SG zapisywał również numery zasłyszane od zawodników po ówczesnym zapytaniu: "Jaki masz numer"? Skąd pewność, że osoba która dopuściła się przekroczenia pola uprawnego, nie dopuści się również kłamstwa (bądź zwykłej pomyłki)?
3 - po biegu zastanawiałem się, co by było, gdybym nagle dowiedział się, że jestem zdyskwalifikowany, będąc święcie pewnym, że żadnego haniebnego czynu się nie dopuściłem. I proszę, taka sytuacja spotkała zawodniczkę z naszego klubu - Alicję Ewiak, która nie postawiła na polu uprawnym nawet czubka palca. Co więcej, biegła tam z inną zawodniczką - Gosią Wichą, która zdyskwalifikowana NIE została i była skłonna potwierdzić niewinność Alicji. Jednak po złożonym przez nasz klub proteście dowiedzieliśmy się, że nie są potrzebni żadni świadkowie, ponieważ SG jest darzony bezgranicznym zaufaniem. Czyżby powyższy punkt nr 2 miał wpływ na dsq Alicji...?
4 - w ISSOM 2007 (International Specification for Sprint Orienteering Maps) czytamy, że symbol 709 Out-of-bounds area (czerwone pionowe kreski) jest 'forbidden to cross', czyli tłumacząc na nasz język ojczysty: "nie wolno go PRZEKRACZAĆ". Zastanawia mnie, co oznacza owe przekraczanie - czy jest to już nadepnięcie na zakazany obszar, czy może wbiegnięcie i wycofanie się w tym samym miejscu do dyskwalifikacji nie prowadzi? Sam tego nie wiem. Temat poddaję dyskusji.
W sobotę i niedzielę rozegrane zostały bieg średniodystansowy oraz słynne sztafety pokoleń. Jedną (iście szczególną) rzeczą, która łączyła obydwa powyższe biegi, była fatalnie wykonana mapa. Przytoczę tylko jedną z moich przygód na trasie biegu middle. Przebieg 2-3 w kategorii M21 - wedle mapy około 1cm, czyli 100m w terenie. Punkt nr 3 usytuowany na wyraźnym (wg mapy wyróżniającym się oczku wodnym) nie wydawał się być aż takim wyzwaniem, jednak jego znalezienie zajęło mi około 6 minut. Z orientacją miało to niewiele wspołnego - było to zwyczajne "czesanie", a chyba nie o to w tym naszym pięknym sporcie chodzi? W poszukiwaniu wspomnianego PK pomagała mi silna grupa 6-7 osób, które bezradnie krążyły w kółko, próbując dopasować fantastykę (mapę) do rzeczywistości (teren). Gdy już myślałem, że punkt został zwyczajnie ukradziony (lub nawet niepostawiony), coś strzeliło mi do głowy, aby skierować się dalej na północ i odnalazłem feralny punkt o kodzie 33... jakieś 150-180 metrów od mojego poprzedniego PK. Jest to tylko jeden z przykładów - pozostałych po pierwsze nie chciałoby mi się wymieniać, bo notka zamieniłaby się w litanię, a po drugie nie mam tu na celu opisywania moich wrażeń z krążenia po trzetrzewickim lesie, tylko zwrócenie uwagi na to, jak niechlujna praca kartografa zamieniła dwa dni zmagań KMP w totolotek.
Godny uwagi jest również fakt, że na mapie ze sztafet widzimy: "aktualizacja - wiosna, lato 2012", zaś na mapie z biegu średniego: "aktualizacja - grudzień 2009". Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że mapy w sporej części się pokrywają. Czy mapy aktualizowano - nie wiadomo. Oczywiście, może to być zwykły drukarski chochlik bądź ludzka pomyłka. Co by nie było, nie wierzę, że teren w grudniu 2009 lub wiosną, latem 2012 aż tak znacząco różniłby się od tego, z którym przyszło nam się zmierzyć podczas KMP. Chodzi mi tutaj, rzecz jasna, o rzeźbę, której to na każdym kroku każą nam pilnować trenerzy, bo przecież legendy głoszą, że ona się nie zmienia. W Trzetrzewinie się zmieniła.
Wspomnę jeszcze pokrótce o rozmowie jednego z lepszych polsko-ukraińskich mapiarzy Kostii Majasowa z ww. kartografem. Otóż po wyrażeniu zażenowania poziomem mapy otrzymał odpowiedź, że w tych okolicach nie ma dobrych podkładów. Na co Kostia ze spokojem odrzekł: "We Lwowie robimy mapy z białej kartki". I tyle w temacie. Chcieć znaczy móc! Tylko trzeba chcieć.
Na koniec jeszcze jedno moje spostrzeżenie. Podczas pierwszych dwóch zmian dziennych (3. i 4. zmiana sztafety pokoleń) został ukradziony punkt numer 49. Znacznik na drzewie podobno był (nie jestem do końca przekonany, czy z kodem PK, czy tylko pomarańczowy, tekturowy prostokącik, ale nie o tym przecież mowa). Powstało wiele kontrowersji, co dalej z tym fantem zrobić. Sędzia Główny zadecydował anulować wspomniane zmiany i rozpocząć rywalizację startem handicapowym, poczynając od zmiany piątej. Spotkało się to z oburzeniem kilku osób (w tym trenera Śląska Wrocław, który zaraz miał rozpocząć swój bieg na czwartej zmianie) i nagle (po dosłownie kilkunastu sekundach) oznajmiono nam, że jednak "decyzją TRENERÓW" sztafety będą kontynuowane. Decyzja, która została ostatecznie podjęta, moim zdaniem, była słuszna, bo sytuacja, która miała miejsce, była bardzo losowa, zaś znacznik na punkcie nr 49 według organizatorów się znajdował (zatem zabezpieczenie PK na wypadek chociażby kradzieży było na miejscu). Jednak nie o tę decyzję mi tu chodzi. Panie Sędzio, tak się po prostu nie robi. Jak można ogłaszać podjęta (rozumiem, że po wcześniejszym poważnym zastanowieniu) decyzję, a za kilka chwil anulować, bo kilku osobom się to nie spodobało? Nigdy się wszystkim nie dogodzi, a sędzia w każdym sporcie jest po to, żeby mieć ten decydujący głos i rozstrzygać wszelakie spory. Życzę nam wszystkim i sobie, żeby takich sporów było jak najmniej oraz aby podejmowane przez SG decyzje były przemyślane i słuszne.
Żadnego podsumowania na koniec nie będzie, chciałbym jednak zaznaczyć, że naprawdę bardzo mi żal Witka Sochackiego - człowieka, który w organizację swoich zawodów wkłada całe serce i wszystkie swoje siły. Myślę, że co do tego nikt z nas nie ma wątpliwości. Raz się nie udało, ale nie poddawaj się, bo dobrze wiem(y), że stać Cię na bardzo wiele i zapewne Limanowa Cup 2013 będzie tego najlepszym przykładem!
P.S. Wszystkich komentujących prosiłbym o podpisywanie się. Komentarze anonimowe będą usuwane.